Ula Cieplak (Julia Kamińska) – młoda dziewczyna z podwarszawskiej wioski Rysiów. Jest osobą dobrze wykształconą, świetną ekonomistką. Znajduje zatrudnienie w firmie Febo&Dobrzański jako asystentka prezesa, lecz z czasem dostaje posadę dyrektora finansowego z którego szybko rezygnuje. Prezesem firmy jest Marek Dobrzański, w którym szybko się zakochuje. Jest jednak zbyt nieśmiała i niepewna siebie, by mu o tym powiedzieć, postanawia więc zdobyć chociaż jego szacunek i przyjaźń. Na początku Ula nie zostaje zbyt ciepło przyjęta przez personel. Ludzie naśmiewają się z niej i pogardliwie nazywają "Brzydulą", nie tyle ze względu na urodę, co na styl ubioru dziewczyny zupełnie niepasujący do stylu osób związanych z firmą – duże, groteskowe okulary, oraz kolorowe, niedopasowane do siebie ubrania. Z czasem jednak, ze względu na kompetentną i dobrą pracę dla firmy, "Brzydula" zjednuje sobie coraz większą sympatię i szacunek otoczenia. Poznajemy też ukryte wcześniej cechy jej charakteru – okazuje się być silną, niedającą sobą pogardzać, zdolną do zapanowania nad sytuacją w razie problemów, kobietą. Nie raz ratuje firmę z trudnych opresji.

niedziela, 21 lutego 2010

Rozdział VI - Pistoia i Prato

Ula słodka ma!
Dzięki za radę. Naprawdę, nie chciałam tego dla firmy!! Zaufaj.. To był jeden z moich podstępnych żartów. Ach, tak cię przepraszam! Nie chciałam, aby to się skończyło tak źle. Naprawdę!!! Wierzysz mi choć troszkę? Tak?! Odpowiedz, bo nie wiem, co robić w tej głupiej sytuacji.. Dobra.. Praca idzie bardzo dobrze. Już prawie wszystko jest gotowe! Ania zrobiła kilka projektów (pomogłam jej dzięki twojej radzie!), Iza z Przemkiem uszyli ubrania na podstawie projektów. Nawet Aleks zajął się ostro pracą! Udało mi się go przekonać. To najważniejsze. Dziś spałam w biurze, na kanapie za karę. Postanowiłam sobie, że już nigdy taka nie będę. To nie jest zachowanie fair wobec innych pracowników. O tym już się przekonałam. Bo trudno jest ich przeprosić. Ciągle robią swoje. Ale pytałaś przecie, jak z pracą, tak? No.. mówiłam, zresztą. Wszystko dobrze, kolekcja już prawie ukończona. Każdy z tego powodu odetchuje z ulgą. Ja też.. Napisałam sprawozdanie, które wiem, nie było konieczne. Ja to nie jestem do użytku.. Nie nadaję się na zastępcę prezesa. Powinnaś była na początku wybrać kogoś innego. Ale zrobię, co w mojej mocy dla firmy!! Nie opuszczę jej, będę systematycznie pracować, no i może w końcu przestanę żartować?! Ale to by nie było w porządku. Bo przecie wszyscy znają mnie jako żartobliwą Violę. Więc taka będę nadal, ale już mniej. Całe dni spędzam w pracy. Przekonałam się, że masz z Markiem ciężko. Całymi dniami sterczycie w pracy. To uciążliwe!!! Będę kończyć. Napisz, jak było w Pistoi i w Prato! Koniecznie!! Chciałabym wiedzieć. Pozdrawiam ciebie, Marka i oczywiście Paulę, do której też napiszę list!
Wasza Violetta.

Paulina!
Dziękuję ci za radę. Ula jest godna naśladowania Zresztą, Marek też. Wiem już to od początku jej pracy z nami wszystkimi, szczególnie Marek, który pracuje ze mną i się mną rządzi. Cieszę się, że udało wam się na siebie natknąć. Zbieg okoliczności.. Pewnie razem świetnie się bawicie. Tak trzymać! O to chodzi, aby w parnych Włoszech była tylko doskonała zabawa i wypoczynek przez urlop. W włoskich termach musi być na pewno bardzo przyjemnie. Skusiłaś mnie swoim opisem. Też bym tak chciała, jak wy! Ale cóż. Urlop może też mnie spotka? Zobaczymy! Do rzeczy. Praca idzie wspaniale. Kolekcja jest już prawie gotowa. A mieliśmy tak mało czasu! Jak widzisz, w grupie zawsze wszystko można! Nam się udało. Dziś spałam w biurze. Na miękkiej kanapce. To była kara dla mnie, że byłam cholernie chytra dla wszystkich. Już tak nie będę. Bo to nie fair i czujesz się jakoś źle. Nie warto było. Ale to było dla żartów. Mówiłam już to Uli. Jednak żart się nie udał. Mam nauczkę na przyszły raz. Siedzę w pracy dniami, a czasem nawet i nocami. Jestem całkiem przemęczona. Ale daję radę. Piszesz, że jedziecie razem do Pistoi i po drodze do Prato. Fajnie.. Na pewno są to doskonałe miasteczka. Włochy znam jako piękny i upalny kraj. Więc życzę miłego zwiedzania razem Toskanii! Ona kryje wiele tajemnic. A szczególnie z jaguarem! Eh, tak żartuję. Opisz potem, jak było. Czekam na twój opis!!! Będę kończyła. Praca czeka wielkimi krokami. Pozdrawiam ciebie gorąco!
Violetta.

Listy dotarły do panien. Były zachwycone. Udało się uporać z kolekcją! Ulka by nigdy tak nie zrobiła. W tak szybkim terminie! Cieszyła się, że to właśnie ją wybrała za zastępcę prezesów. Bo to dobra zastępczyni. Ba, bardzo dobra! Choć była raz okropnie rządząca się. I tak jest doskonała. Ula w pociągu szepnęła do Marka.
- Marek. Wiesz, cieszę się, że wybraliśmy Violkę za zastępcę. Jest doskonała! Uporali się już z kolekcją! Słyszycie?!
- Naprawdę? – spytała Paulina zachwycona Violą. – Ona.. tak szybko zdołała wszystko zorganizować?!
- Widocznie tak. – rzekł Marek dumny z niej. – Nigdy jej takiej nie znałem! Naprawdę. Nie spodziewałem się..
- Ja też nie. – powiedziała szczerze Ula. – O, Prato! Jesteśmy..
- Tak, jesteśmy, nareszcie. – szepnęła Paula, bo nie chciała już gadać o jej firmie.

Zobaczyli piękny widok. Ula od razu wyjęła aparat i cykała wiele zdjęć. „Ale wspaniałe uliczki!” – szepnęła do siebie. To samo szepnęła sobie Paulina, znana za nie zachwycającą się dziewczynę. Zobaczyli wspaniałą ozdobioną lodziarnię. Weszli do niej. Ula zobaczyli lody Polde de gusto. Chciała ich spróbować. Więc powiedziała.
- Gelato Polte de Gusto.
Marek i Paulina wzięli te same lody. Postanowili naśledzić Ulkę. Jedli je ze smakiem.

- Pycha! Palce lizać! – rzekł Marek po spróbowaniu.
- Mmm, rzeczywiście pyszne. – odrzekła Paulina.
- Tak, wspaniałe. Dobrze wybraliśmy. – powiedziała Ula.

Dalej szli uliczką. Była ona bardzo wąska. Po obydwóch stronach uliczki były dwa żółte
domki. Nigdy czegoś takiego jeszcze nie widzieli. Zachwyciło to ich. Poszli dalej. Chcieli odkryć jeszcze więcej uliczek. I ujrzeli piękny kościół, zbudowany, tak jak przeczytali w swym języku (było przetłumaczone na język polski), w 1344 roku. To bardzo dawno. A jeszcze przetrwał. Postanowili, że wejdą do środka się pomodlić za piękny urlop w Italii. Zobaczyli wspaniały ołtarz. Od razu klęknęli. Pomodlili się krótko. Zapalili świecę na znak, że pamiętają o Włoszech. Wyszli z kościoła. Tym razem piękny zamek można było spostrzec, idąc na wprost. Na zamku można było zobaczyć dwa ogromne dębie. Przeszli się jeszcze kilkoma uliczkom. Postanowiła usiąść na tej ławeczce. Przeczytała z przewodnika po Toskanii kilka słów na temat Prata.
- O Marek, posłuchaj tej informacji! Ty też, Paulina! Główny zabytek Prato stanowi przepiękna katedra z nietypową, zewnętrzną amboną.
- To widzieliśmy! – przerwała jej w czytaniu Paulina.
- Słuchajcie dalej. Fasadę pokryto marmurowymi płytami w kolorach bieli, ciemnej zieleni i brązu, nad wejściem umieszczono terakotową płaskorzeźbę Andrei della Robbia. (...) Wnętrze katedry ozdabiał freskami Filippo Lippi. Teraz już poza katedrą. Niedaleko stoi imponujący zamek Castello d’Imperatore z XIII wieku, wzmiesiony przez cesarza Fryderyka II, wnuka Fryderyka Barbarossy.
- No, imponujące. – powiedział Marek zgodnie z prawdą.
- Tak. – rzekła Paulina, bo Ula się na nią spojrzała. – Zgadzam się z Markiem.
- To już mi odpowiada. Chodźcie na dworzec. Wszystko zwiedzieliśmy. I o wszystkim się dowiedziałam, czytając przewodnik. W pociągu poczytam o Pistoi. Ciekawi mnie to. Chodźcie już, bo przegapimy pociąg!
- Dobra, idziemy.

I wolnym kroczkiem poszli na dworzec. Wsiedli do wypasionego, piętrowego pociągu. Usiedli. Ula otworzyła przewodnik i zaczęła czytać o Pistoi, w której niedługo będą. Marek i Paula milczeli przez drogę.
Ula przeczytała w przewodniku o tym, że jest wiele wspaniałych kościołów, skąd powstała nazwa Pistoia, co tam ciekawego się znajduje i wiele innych dość ciekawych informacji. Wreszcie byli w Pistoi. Na razie jeszcze nic nie widzieli. A, jednak. W ogłoszeniach była informacja o koncercie, który będzie za godzinę.
- Ale żeśmy trafili! – powiedziała Ula. – Pójdziemy? Jest bezpłatny.
- Jasne! – rzekł Marek.
- Nie mam nic przeciwko włoskiemu koncertowi. – powiedziała Paulina.

Zanim poszli na koncert, chcieli zobaczyć kościół, który był przed nimi. Zobaczyli ołtarz. Klękli ponownie. Zapalili, jak w Prato świecę. I wolno poszli dalej główną uliczką. Spotkali tam wielu ludzi. Szczególnie włochów. Postanowili tutaj skręcić. Skręcili i ujrzeli piękny park. Były tam jaskrawe kwiatki, drzewa, ptaszki śpiewały radośnie. Usiedli na ławeczce. Ula przeczytała, co jeszcze warto zwiedzić.

- Hmm. Może zwiedźmy to urocze miejsce? – Ula pokazała z książki ten zabytek, też chcieli go zwiedzić. To był jasny, dwunastowieczny zamek. Mieli do niego niedaleko. Ale Ula powiedziała, że mają mało czasu i że po koncercie go zwiedzą. Więc ponownie poszli w uliczkę, w której już byli. Szli cały czas prosto, bo cel był właśnie na końcu tej uliczki. Szli powoli, bo mieli niecałe pół godziny. W dziesięć minut udało im się przejść całą. Zobaczyli scenę, siedzenia dla widowni. Usiedli z przodu. Był to koncert mieszany tzn. będzie koncert włoskiego zespołu i operetka baletowa pod tytułem: Mignolina. Nie wiedzieli, co to po polsku znaczy, ale kiedy obejrzą ten balet, może się dowiedzą. Najpierw posłuchali wspaniałego koncertu włoskiego zespołu, który ślicznie grał. Potem przyszła kolej na balet. Najpierw tańczyła mama dziewczynki, później ona sama (była bardzo mała) , żaby też brały w tym udział. Ula domyśliła się, jaka to bajka.
- Przecież to Calineczka!
- Naprawdę? – spytał Marek.
- No tak. Nie widzisz? Tu tańczy Calineczka z myszką. Piękne przedstawienie!
- Tak, masz słuszną rację. – powiedziała Paulina, która zwykle nie lubiała oglądać operetek. Ale kiedy obejrzała tą, była zachwycona. – Hm. To teraz może odwiedźmy ten zamek? Ciekawi mnie on.
- Mnie też. – odparła Ula. Ją to zawsze ciekawi. – Chodźcie.

I poszli już trzeci raz tą samą uliczką wzdłuż zamku. Kiedy przeszli kilka kroków, już go ujrzeli. Wyglądał jak niebiańskie marzenie. Był cały błękitny, jak w raju. Weszli po małych schodkach na górę. Przeszli przez mostek, nad którym płynął strumyk. Zapłacili za wstęp i weszli do środka, do dostępnych komnat. Śliczne były. Zobaczyli sypialnię byłych władców, korony, miecze, tarcze rycerzy. Poczuli się, jakby należeli do tego zamku. Ściana jadalni była jaskrawo – czerwona. Ula robiła wiele zdjęć. Paulina również. Też jej się podobało. Po obejrzeniu zamku chcieli odkryć jeszcze kilka nieznanych im uliczek. Ujrzeli przed sobą wąziutką, podobną jak w Prato. Weszli to tej tajemniczej ulicy. Ula zobaczyła kotka. Pogłaskała go i Marek zrobił zdjęcie Uli, Pauli i kotu. Na pamiątkę. Paulina uwielbiała koty. Trudno jej było się z nim rozstać. „Paulina się ostatnio zmieniła!” – szepnęła Ula do Marka. Marek również szeptem jej odpowiedział: „To prawda. Chyba podziałał nasz sposób w pracy.” Dalej zwiedzali uliczki. Ula zrobiła zdjęcie ładnemu sklepowi ze skrzyneczkami i naklejonej na nim aniołkom.
- Ale ładne! – zachwycała się Ula.
- Kupić ci taką skrzyneczkę? – spytał Marek. – Lub aniołka? A może to i to?
- Tak, kup! – powiedziała Ula i weszli do sklepu. Paulina kupiła pięknego aniołka, Ula skrzyneczkę z aniołkiem, grającym na flecie oraz aniołka, podobnego do Pauliny. I poszli dalej, ku uliczce. Był w niej tłum ludzi. Marek postanowił kupić ten ładny kuferek z serduszkiem. I zawrócili. Ruszyli drogą na dworzec kolejowy. Natknęli się znowu na piętrowy pociąg. Ula nadal czytała przewodnik, tym razem o innym mieście w Toskanii – Monteriggioni. Z książki zapamiętała wiersz o tym miasteczku i powiedziała go Marku i Paulinie na pamięć.
- Jak wieńczące Montereggion mury
Wokół u szczytów basztami się stroją,
Tak w cembrowiny wnętrzu, w pół postury,
Na wzór wież, kołem wielkoludy stoją.

- Ula, co to? – powiedzieli zdziwieni Paulina z Markiem.
- Ach, wiedziałam, że was to zaskoczy! Eh, to jest wiersz o mieście, do którego być może pojadę. Nie musi oczywiście być to jutro!
- Aha, rozumiem. – rzekł Marek. – Czy to ładne miasteczko?
- A skąd mam to wiedzieć? Dlatego chcę tam jechać się przekonać!

I poczuli mrowienie w nogach. To było zatrzymanie się pociągu we Florencji. Wysiedli. Poszli w kierunku ich „domu”. Byli zmęczeni po podróży. Było dopiero popołudnie, ale Ula, Marek i Paulina w swych pokojach zrobili poobiadową sjestę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz