Ula Cieplak (Julia Kamińska) – młoda dziewczyna z podwarszawskiej wioski Rysiów. Jest osobą dobrze wykształconą, świetną ekonomistką. Znajduje zatrudnienie w firmie Febo&Dobrzański jako asystentka prezesa, lecz z czasem dostaje posadę dyrektora finansowego z którego szybko rezygnuje. Prezesem firmy jest Marek Dobrzański, w którym szybko się zakochuje. Jest jednak zbyt nieśmiała i niepewna siebie, by mu o tym powiedzieć, postanawia więc zdobyć chociaż jego szacunek i przyjaźń. Na początku Ula nie zostaje zbyt ciepło przyjęta przez personel. Ludzie naśmiewają się z niej i pogardliwie nazywają "Brzydulą", nie tyle ze względu na urodę, co na styl ubioru dziewczyny zupełnie niepasujący do stylu osób związanych z firmą – duże, groteskowe okulary, oraz kolorowe, niedopasowane do siebie ubrania. Z czasem jednak, ze względu na kompetentną i dobrą pracę dla firmy, "Brzydula" zjednuje sobie coraz większą sympatię i szacunek otoczenia. Poznajemy też ukryte wcześniej cechy jej charakteru – okazuje się być silną, niedającą sobą pogardzać, zdolną do zapanowania nad sytuacją w razie problemów, kobietą. Nie raz ratuje firmę z trudnych opresji.

poniedziałek, 1 marca 2010

Rozdział VIII - Wycieczka Uli z Pauliną oraz niespodzianka od Marka.

Ula pomyślała, że trochę dawno napisała ostatnio do Violi. Minął już tydzień! Jeszcze niecały tydzień wakacji" - pomyślała Ula. Nie mogła tak tego zostawić. Koniecznie chciała do niej napisać. Włączyła szybko skrzynkę.


Cześć Viola!
Ach, przepraszam za to opóźnienie z tym listem! Wiesz, nie miałam dużo czasu. Te wakacje! Są wspaniałe. Szczególnie z Markiem. Dużo czasu spędzamy z Pauliną. Byliśmy już w wielu miejscach! Wymienię ci: Pistoia z Prato (wiesz, bo pisałam w ostatnich listach), Siena, Certaldo, Lukka, Piza i Arezzo. Hm. Nie za bardzo mi się chce to wszystko opowiadać, więc powiem, co tam widzieliśmy ogółem. Pistoia: przedstawienie Calineczki, zamek, uliczki... Prato: uliczki, katedra, zamek. Siena: Duomo, Facciatone, Piazza del campo, uliczki, winnice. Certaldo: wspaniały koncert, uliczki. Lukka: zamek, katedry, uliczki. Piza: Krzywa Wieża, uliczki, katedry. Arezzo: Piazza Grande, Pieve Di Santa Maria, Katedra, San Francesco oraz Giostra Del Saracino. To na razie wszystko. Mamy jeszcze wiele planów. O tych miastach, które ci wymieniłam, opowiem więcej w pracy, okej? Teraz jestem taka leniwa, że nie wiem. ;) To pracy mi się nie chce wracać. Teraz wyślę ci zdjęcie, jak to po drodze był ładny park, tu się zatrzymaliśmy i pani z Polski chciała ze mną zdjęcie. No to... jak chciała, to chciała. Znała mnie bardzo dobrze z kolekcji. Widziała mój pokaz w białej sukience. Pamiętasz, nie?




Ja będę to zawsze pamiętać. Bo wtedy Marek mi się oświadczył. Od tego się zaczęło! Choć od pierwszego wejrzenia go kochałam! On na to nie zważał. Hm, więcej zdjęć pokażę ci w Polsce. Ale tu spotkałam kogoś z Polski! Z tą panią przyjemnie nam się rozmawiało. Z przyszłości, która nas tu będzie czekać, też postaram się napisać. Zobaczę, czy znajdę choć odrobinę czasu. Ściskam ciebie i wszystkich z firmy razy 100!
Wasza Ula.
Ula była dumna. Wreszcie jej napisała.

- Marek. Co dziś robimy?

- Hm, nie wiem. A co chcesz robić?

- Pojedźmy do Montereggion! Pamiętasz, jak w pociągu powiedziałam ten wiersz na pamięć. Właśnie tam!


- Wiesz. Może zrobimy tak. Ty z Pauliną tam pojedziesz, a ja zrobię coś miłego tu.


- Czemu?


- Bo mam miłą niespodziankę.


- Skoro muszę...


- Tak musisz.


- To z nią pojadę.


I poszła do Pauliny. Się zgodziła. Poszły na dworzec i jechały niecałą godzinę. Chwilę rozmawiały. Były już w Montereggion.


- To co najpierw zwiedzamy? - spytała Paulina.


- Hm. Może ... czekaj niech se przypomnę. - powiedziała. Rzekła do siebie początek wiersza:"Jao wieńczące Montereggion mury...." - Dobra. Mury.


- O, widze je!


- Tak, ja też. Przeczytałąm w przewodniku, że mają długość 500 metrów, a wysokość ma 20 metrów.


- Moze i tak... - powiedziała Paulina. - Widzę jeszcze czternaście baszt na tych murach. Policzyłam, nudziło mi się.


- A, no taak. Wiesz, chodźmy pochadzać po tej uliczce. Mi zależało zobaczyć te chatki i mury tutaj.


- Mi też. To chodźmy, co będziemy stać.


Poszły. Były już trochę daleko od murów.


- Spójrz, te mury z daleka przypominają zamek!


- Ehe. Coś jeszcze tu do zwiedzania?


- Chyba nie. Te mury tylko. Ale chciałam je zobaczyć. Wspaniałe. Może po drodze gdzieś indziej zajedziemy?


- Gdzie?


- Usiądźmy. Spojrzę na mapę w przewodniku.


Usiedli. Ula szukała.


- Mam! Greve in Chianti. Jedziemy?


- Dobra, co będziemy we Florencji robić?


- Nie wiem. To jedziemy.


Poszli ponownie na dworzec kolejowy. Wsiedli do pociągu. Ruszyli. Za kilka minut byli juz w celu podrózy. Zobaczyli rynek, który przypominał kształtem trójkąt. Ujrzeli stragany. Ula podeszła z Paulą do jednego z nich. Zobaczyła mydełka o róznych zapachach. Wybrała ten z lawendą. Paulina też się zdecydowała. Wzięła mydełko o tym samym zapachu, co Ulka. Poszli dalej. Ula kupiła wiaderko z kwiatkiem. Paulina kupiła (tak samo Ula) na drzwi numerki. Ula swój, ósemkę. Paulina swój. Poszły dalej. Ujrzeli termy. Tak się złożyło, że mają na sobie stroje kąpielowe. Przed wyjazdem dziewczyny założyły je przed gorącem, jakby by im naprawdę tu było dla nich zbyt upalnie. Miały szczęście. Weszły. Spokojnie zapłaciły i weszły do sali, w której były szafki oraz przebieralnie. Ula z Pauliną zdjęły ubrania, pamiątki położyły na małej półeczce w szafce, opłukały się pod prysznicem i nur pod wodę! Bawiły się wspaniale.

- Chodź na tą rurę! - zachęciła Ulkę Paulina.

- Dobra, idę. Czemuż by nie?

Poszły. Ula się bała. Pod koniec Paulina zapytała.

- Coo. Boisz się? Taka dziewczyna jak ty? Ula. Nie bądź dzieciniuchem!

- Wcale nim nie jestem! Przestań mi dokuczać! Wiesz, że tego nie lubię w tobie!

- Dobra, chodź do jaguzzi.

- Nie, pójdziemy na dwór.

- Ok. Potem pójdziemy do jaguzzi.

Jak powiedziała Ula, tak zrobiły. Podpłynęły na dwór. Był totalny upał. Ula zawsze w upał lubiała się popluskaźć w takiej wodzie. Po chwili Ula się zgodziła pójść do jaguzzi. Później poszły się opłukać z chloru pod prysznicem i przebrały się. Ula czuła się znakomicie. Xhciała już jechać do Florencji. Paulina też. Więc uczyniły to, co miały. Poszły na dworzec i pojechały do Florencji. Marek tam czekał na nich z niespodzianką.
- Niespodzianka! - rzekł Marek, kiedy Ula weszła do pokoju. Nie mogła uwierzyć. Szafeczka z małymi szufladkami ze sklepu, w którym kupiła aniołka i pudełeczko. Ula się ucieszyła.
- Dzięki ci! Jesteś wspaniały.
- A co tam u Violi? - zmienił temat Marek.
- Eh, u niej jest wszystko dobrze. Pisała mi.
- A ty napisałaś?
- A jak myślisz?
- Eee, napisałaś ...
- Trafione! Chodźmy gdzieś.
- Do restauracji na pyszny obiad.
- Załatwione jak kredyt w banku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz